Potwór a właściwie Potworka ciasteczkowa.. (za młodu wcinała mączniki karmione pokruszonym ciasteczkiem)
Dostałam ją na urodziny od kogoś kto byl wtedy mi bardzo bliski. byl to niespodziewany i wspaniały prezent. Byla taka malutka.. ze pierwszą grotę zrobiłam jej z muszelek :
i w kokosie :) a obecnie w kamiennej grocie.
Wcina drewnojady, całkiem fajne robale.
Drewnojady są tłuste i chowają sie w ziemi dlatego pająk woli świerszcze na które może polować.
Zwykle świerszcze :
po wylince:
a tu świerszcze sródziemnomorskie, gorsze w hodowli bo sie zjadają na wzajem, gryzą, są głośne a do tego śmierdzą.
Byly tez sytuacje ze nie miałam możliwości kupienia świerszczy i zaryzykowałam łapiąc koniki polne, nawet udało sie złapać pasikonika zielonego. Zal mi ich było..zawsze mi jest zal..no ale pająki muszą cos jeść. Pisałam o ryzyku dlatego ze koniki i pasikoniki z łąki mogą mieć pasożyty wiec jednak jak sie ma możliwość to lepiej kupić robale karmowe.
Miałam jeszcze inne pająki. Moim pierwszym była Brachypelma Vagans (meksyk) - "chudy", którego dostałam w prezencie od rodziców. To był samiec wiec żył tylko ponad rok (samice żyją bardzo długo). Ale bardzo go lubiłam. Byl płochliwy, chudy, miał czerwono-fioletowe włoski na odwłoku. Kiedyś przez moja głupotę i nieuwagę uciekł. nie bylo go 3 dni. później szłam boso po ciemku i o mało co go nie nadepnęłam. Słyszałam jak tupie tymi długimi nóżkami. :)
Drugim pająkiem byla słodka mala avicularia metalica - "Gizmo" Niestety nie pożyła długo, musiałam popełnić jakis błąd, albo juz w sklepie była chora. Niestety nie mam wyraźnego zdjęcia bo nie miałam wtedy dobrego aparatu.
Kolejny pajak to "Milka" - brązowa niczym mleczna czekoladka grammostola rosea (chile), pajęczyca z charakterkiem, nie bala sie, zawsze szla do reki w nadziei na jakis smaczny kąsek. Ona tez mi uciekła i chodziła po ścianie a domownicy zastygali w bezruchu... Niestety zachorowała prawdopodobnie na syndrom dyskinetyczny (takie tam pajęcze porażenie układu nerwowego). Bardzo to przeżywałam. Dla skrócenia jej cierpienia zamroziłam w papierowej torebce w zamrażalce...(biedny byl tata gdy rozpakował myśląc ze to zamrożony pączek)
pozdrawiam
ps- udało mi sie znaleźć te mrożące krew w żyłach zdjęcia kątnika z piwnicy, wrzuciłam do tego wpisu :
spotkania z kątnikami + bestie piwniczne
Mrożony pająk ? To jest jakaś metoda na uśmiercanie ich czy autorski pomysł ? ;) Poza tym podziwiam Pani odwagę, sama nie odważyłabym się chyba wziąć takiego włochatego stwora na rękę. Jeden gwałtowny ruch pajączka a ja pewnie z wrzaskiem nieumyślnie machnęłabym nim na drugi koniec pokoju ;)
OdpowiedzUsuńdziękuje za komentarz :) . co do "mrożenia pająków" to metoda terrarystów, z rybkami tez się tak robi...taka eutanazja.. bo podobno nie sprawia im to bólu. pozdrawiam
UsuńProwadzisz świetnego bloga!:P
OdpowiedzUsuńPiękna bestyja :D Osobiście miewałem wcześniej głównie modliszki i też musiałem specjalnie dla nich łapać jakieś szarańczaki na łące, albo też właśnie kupować świerszcze i mączniaki. Ogólnie bardzo przyjemne stworzonka do hodowania :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam , ja niestety boje się stworków które mają więcej niż 4 łapki .
OdpowiedzUsuńA dzięki za odwiedziny.:D Czekam na kolejne posty.:P
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię !
OdpowiedzUsuńNa moim blogu tez jest post o pajakach,jeżeli masz chwilke to zobacz. Szczerze to byłabym sie mieć takiego pajaka w domu ;(
Pozdawiam
dadiprezentuje.blogspot.com
Hobby godne podziwu. :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam